Dziękuję za odwiedziny pomimo braku mojej aktywności na blogu.
Ciężko mi było się zebrać do napisania jakiejkolwiek notki oraz komentarzy na innych blogach. Ostatnie półtora miesiąca to choroba Mamy, diagnoza, operacja i teraz czekanie na wynik. Wiem, że nawet zły to nie wyrok, ale ciężko się pogodzić. Do tego załamanie Taty, na szczęście zdecydował się na leczenie i wychodzi można powiedzieć z depresji. Przepraszam, ale musiałam choć trochę goryczy z siebie wyrzucić.
Mojej Mamie bardzo podobają sie frywolitki. I chyba dzięki Niej nie zaprzestałam dalszej nauki supłania. Muszę wymyślić naszyjnik na Dzień Matki.
Poniżej przedstawiam trzy pierwsze "naszyjniki".
Oczywiście zdjęcia tragiczne. Za co przepraszam. wymienię je jak będzie lepsze światło. W czerwonym naszyjniku dwa byki.
W poprzednim poście może się wydawać, że "zjadłam wszystkie rozumy", ale byłam strasznie szczęśliwa bo parę sztuczek frywolitkowych rozgryzłam, a jasną blondynka jestem. Wybaczcie.
a ja po raz kolejny napiszę: chylę czoła przed frywolitkami:-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoja Mamę!! oby wszystko skończyło się dobrze!